Ukraina potrzebowała swoje krzyżówki. Pytanie na czasie. Świat trochę zmienił się z czasów powieści Balzaca, Flauberta i opowiadań Mychajła Kocubynskiego. Wszystko minimalizuje się, dzieje się w biegu, po drodze. Ukrainie jakoś, moim zdaniem, należy było zaświadczyć o siebie w tym obszarze ludzkiej działalności. Są rzymskie, niemieckie, amerykańskie krzyżówki. Jest skanwordy (skandynawskie krzyżówki). Mała Estonia - a także ma swoje estońskie krzyżówki. Więc ...
Wszystko zaczynało się ze słownika. Słownik był potrzebny, żeby wzbogacić język ojczysty nowotworami sztuki poetyckiej. Bez słownika, a tylko posługując się poprzednio zdobytymi wiedzami, mi - i to całkiem przypadkowo - w wyobraźni sformowało się trzy, moim zdaniem, niezłe poetyckie formy[1]. Oto oni.
Pomyślałem: "A jeśli wziąć słownik? Jeśli wziąć słownik, i poznajdować wszystkie słowa w języku, które tworzą coś z kilku harmonijnie jednoczonych do koła słów?" Mi stanęło trzeba to coś.
Tak więc, wszystko zaczęło się z poszukiwań słownika. Zrozumiale, potrzebny był słownik w wyglądzie elektronowym, bo w wyglądzie elektronowym lżej przestawiać słowa miejscami. I to w dużej ilości! Drukowane na papierze słowniki zachowują słowa pewnie. Jednak pracować ze słowami szybciej i wygodniej właśnie na komputerze.
Znalazł słownik, rozpocząłem odbierać i uporządkowywać w wygodny dla się sposób różne części języka. Jednak, naprawdę, podziału na oddzielne części języka w moim doborze nie było. Naprawdę, był spis słów, które zgrupowałem pod względem ilości liter w słowie. Były dwa słupki słów, co stojali ściśle, i to dawało możliwość czytać jedno i toż słowo dwukrotnie po kolei bez spacji, jak gdyby to jedno słowo. Było wiele myśli o tym, jakim sposobem jeszcze można było by przestawić słowa jedno koło jednego, żeby coś takie z sensem utworzyło się. Było wiele myśli. Tak przebierając słupki rzeczowników, przymiotników i tym podobne, doszedłem do tego, że oni zaczęli mi śnić się. Zacząłem przebierać oddzielne słowa i na jawie, wyrywając ich z odczytywanych tekstów. Ich kręciłem, czytałem z powrotem do przodu, łączyłem koniec słowa z początkiem. Chciałem znaleźć wszystkie słowa w języku, co tworzą którekolwiek znaczenie, jeśli ich zaokrąglić. Zacząłem zaokrąglać nie tylko słowa, ale i cele wyrażenia. Zacząłem zaokrąglać nazwiska autorów zaokrąglonych wyrażeń i, niespodziewanie dla samego siebie, wpisywać ich do środka ich wyrażeń, które przed tym zaokrągliłem. Tak urodziły się kołowroty!
Pierwszy był "Świat łapał mnie, ale nie złapał" Grygorija Sawowycza Skoworody. Pomyślałem, a dlaczego by nie zjednoczyć między sobą litery wyrażenia z literami nazwiska autora. A potem dobrać słowa, które by zakończały się na literę, co jest w nazwisku autora, lecz zaczynały się by na literę z wyrażenia. W taki sposób, z czasem posprzątawszy litery nazwiska, natomiast dostarczając puste krateczki na ich miejsca, można było by, coś dokomponowawszy, stworzyć oryginalną krzyżówkę, po odgadywaniu artykułów której, można było by przeczytać to nazwisko autora wyrażenia wewnętrzu malutkiego koła, zaczynając od pozycji, co odpowiada cyfrze 1.
1. Різкий коливальний рух; поштовх.
2. На західній Україні так називають кажана.
3. Виготовлений з легкого матеріалу предмет (звичайно у вигляді півкола), яким навівають прохолоду в обличчя під час спеки.
4. Підстава, привід для якої-небудь дії, вчинку; причина.
5. Як звичайно виявляють любов і ласку в стосунках з ким-небудь.
6. Вага; велика вага; важкий вантаж, важка ноша.
7. З охотою, з великим бажанням, задоволенням.
8. Лицьовий бік когось, чогось.
9. Густий дрібний дощ, краплини якого немов перебувають у завислому стані; те саме, що імла; туман.
Naprawdę pierwszymi ukrwordami były tylko kołowroty. I kreślili się oni ołówkiem i liniałem. To już z czasem pojawiły się guziki i śnieżynki i w wyglądzie elektronowym.
Wiadomo, że zamierzałem się i nad frazą "Wszystko nowe - to jest dobrze zapomniane stare!" Pewną miarą, tak ono i jest! Lecz Ukraina, moim zdaniem, potrzebowała swoje ukrwordy. Toż ich zacząłem sztancować dziesiątkami. Odczuwałem radość twórczości! To, o czym już dawno zapomniałem jeszcze z czasów biblioteki uniwersyteckiej! Zatrzymałem się tylko wtedy, kiedy zobaczył, że ich już jednakowo 100 sztuk i końca kraju nie ma temu potokowi. Oto tu zatrzymałem się, i udałem się, że tak powiem, do jakościowego załatwienia kołowrotów, poprzestawszy ilością. Proces trwa!